lp. 052014
 

Alternatywna podróż Jarosława Jaśnikowskiego

PRZYSTANEK NAD MOTŁAWĄ

 

3 lipca br., w – należących do Narodowego Muzeum Morskiego – Spichlerzach na Ołowiance odbył się wernisaż wystawy olejnych obrazów pędzla Jarosława Jaśnikowskiego. Artysta ten jest doskonale znany członkom GKF-u i czytelnikom „Informatora” (recenzja we wstępniaku po zbiorczej wystawie z wejherowskim ratuszu, galeria w jednym numerów naszego periodyku, kilka obrazów już wykorzystanych jako okładki – z jubileuszową rozkładówką włącznie); w niniejszej relacji skupię się więc na przebiegu samego wydarzenia.

Nieco niefortunna godzina (14:00) sprawiła, że Gdański Klub Fantastyki nie mógł być reprezentowany tak licznie, jak byłoby to możliwe po zakończeniu dnia pracy. Nasze stowarzyszenie oczywiście obecne było duchem, zaś ciałem reprezentował je jedynie niżej podpisany (udało mi się akurat wypisać na krótko z biura w ramach odbioru nadgodzin). Na marginesie dodam, że – idąc Długim Pobrzeżem – ze smutkiem popatrzyłem na Wyspę Spichrzów z wyburzonymi niedawno fasadami historycznych budowli. Wiem, że ruiny pozostawione same sobie od wojennej pożogi i nigdy nieodbudowane groziły już tylko katastrofą budowlaną – jednak jakiś żal ścisnął mi serce…

Wystawa umiejscowiona została w dużej sali na parterze. Złożyło się na nią całkiem sporo prac, tylko w nieznacznej części znanych nam z „Informatora”. Wernisaż otworzył dyrektor Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku – dr inż. Jerzy Litwin. W krótkim wprowadzeniu nazwał Jaśnikowskiego jednym z czołowych przedstawicieli współczesnego polskiego surrealizmu, mówiąc o tym nurcie wspomniał tragicznie zmarłego Zdzisława Beksińskiego (zauważywszy jednocześnie, że Jaśnikowski podąża własną, oryginalną drogą), jako człowiek o wykształceniu technicznym wyraził podziw nie tylko dla malarskiej perfekcji zgromadzonych płócien, ale także dla konstrukcyjnych detali przedstawionych na nich urządzeń i budowli; dodał też subiektywne skojarzenie z machinami z fantastyczno-przygodowych powieści Juliusza Verne’a. Następnie podziękował szefowej Działu Sztuki Marynistycznej – pani Lilianie Giełdon – który to dział był bezpośrednio zaangażowany w przygotowanie wystawy, jak również muzealnym służbom technicznym. Natomiast główny bohater tego spotkania w swym wystąpieniu nawiązał do tytułu samej wystawy („Podróże po alternatywnym świecie”). Opowiedział mianowicie o katastrofie, jaka dotknęła Ziemię gdzieś pod koniec średniowiecza. Najpierw rozdwojeniu uległa ścieżka czasu; następnie, w tej alternatywnej rzeczywistości, nasza planeta rozpadła się na unoszące się w przestrzeni skaliste wysepki. Dla ich mieszkańców głównym problemem stała się komunikacja między tymi enklawami. Stąd owe wszystkie niezwykłe wynalazki. Pan Jarek zaś jest swoistym obserwatorem i kronikarzem, prezentującym mieszkańcom naszej części czasu obrazy pejzaże i epizody „stamtąd”. Malarzowi towarzyszył jego menażer, pan Marek Szeles – jako że wystawa była już prezentowana w Krakowie (Muzeum Lotnictwa Polskiego, styczeń–luty), w Szczecinie (Muzeum Komunikacji – Zajezdnia Sztuki, marzec–maj) i w Kielcach (Wodociągi Kieleckie, czerwiec), a pojedzie jeszcze do Jaworzyny Śląskiej (Muzeum Przemysłu i Kolejnictwa, wrzesień–październik) oraz do Legnicy (Muzeum Miedzi, marzec–maj przyszłego roku).

Po tej oficjalnej części – Jarosława Jaśnikowskiego obległ tłumek wielbicieli jego twórczości. Mnie również udało się podejść, przedstawić, porozmawiać. Pan Jarek z widoczną sympatią wypowiedział się o współpracy z GKF-em; zapytałem go więc przy okazji, czy ma w swych zbiorach jakiś obraz, który mógłby być ilustracją do „barokowego” numeru „Czerwonego Karła”. Artysta, zastanowiwszy się chwilę, odrzekł z żalem, iż wykorzystuje raczej motywy średniowieczne i renesansowe, barok zaś nie jest jego ulubionym stylem. Faktycznie: w rozwieszonych wokół obrazach wprawne oko wypatrzyć mogło krakowskie Sukiennice czy nawet… modernistyczny dworzec PKP w Kielcach – ale baroku (mimo bogactwa szczegółów) nie było w tym wszystkim ani na lekarstwo. Notabene nie zdziwię się, jeśli kiedyś zobaczę wieżę gdańskiego Ratusza Głównego Miasta w charakterze dzioba steampunkowej rakiety, zaś wiślany most z Tczewa połączy ze sobą dwie powietrzne wyspy; w końcu w alternatywnym świecie wszystko jest możliwe… Ktoś zapytał również o możność nabycia obrazu. Twórca odpowiedział, że praktycznie wszystkie są na pniu wykupywane przez galerie sztuki; ale dwa akurat zostawił na sprzedaż u jednego z trójmiejskich marszandów. Poza tym w kasie muzeum można było kupić zarówno barwny katalog wystawy (z reprodukcjami znacznej części obrazów), jak też monograficzny album artysty (niedawno nasza klubowa biblioteka otrzymała go wraz dedykacją). Co zaś do reprodukcji w „Czerwonym Karle”: już po wernisażu przyszło mi do głowy, ze tematycznie pasowałby również obraz Husarz.

Obrazem bardzo na czasie (a raczej na miejscu) był Odległy port – przedstawiający, unoszące się w przestrzeni, dwa obiekty bezpośrednio związane z NMM: statek „Sołdek” i gdański Żuraw. Strasznie żałuję, że nie było technicznej możliwości (akurat nikt z nas nie miał przy sobie aparatu) zrobienia sobie przy nim pamiątkowej fotki z artystą… Zwróciłem też, nader pragmatycznie, uwagę na to, że wiele z przedstawionych obrazów pięknie nadawałoby się na okładki przyszłych numerów naszego „Informatora”; jedyny szkopuł mógłby być w tym, że pionowe prace mistrza mają kompozycyjne centrum (głowy postaci, zwieńczenia budowli) przeważnie tam, gdzie… umieścić byśmy musieli winietkę pisma; może spróbujemy czasami umieszczać ją na dole?

Wielką frajdą (i to z paru powodów) był dla mnie udział w tym wernisażu! Przypomniała mi się też wystawa – mało znanego wtedy – Beksińskiego w warszawskiej galerii sióstr Wahl (w gorące pod wieloma względami lato roku 1981). Szkoda tylko, że w ceglanym wnętrzu nadmotławskiego spichlerza nie dostrzegłem przedstawicieli mediów, zwł. elektronicznych. Widać tradycyjna (w tym dobrym znaczeniu!) sztuka – oparta nie tylko na konkretnym przesłaniu, ale i na perfekcyjnym warsztacie – ciągle wydaje się stanowić słabszy wabik od pustych skandali. Liczę jednak na to, iż zwykli odbiorcy „zagłosują nogami” i zdecydują się na spacer przez Zielony Most i wzdłuż prawego brzegu Motławy. Mają na to czas do 30 sierpnia włącznie.

 

husarz

Jan Plata-Przechlewski

 Posted by at 14:49

  2 komentarze to “Relacja z wernisażu wystawy Jarosława Jaśnikowskiego w NMM w Gdańsku”

  1. A gdzie możńa kupić obrazy tego malarza ?

 Leave a Reply

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>